Deregulując czynności doradztwa podatkowego rządzący "strzelają" sobie w stopę.
Projekt drugiej ustawy deregulujacej niektóre zawody jest obiektem obrad komisji sejmowej. Posłowie będą musieli zdecydować, czy przyznać recję stronie rządowej i zderegulować prawie wszystkie czynnosci doradztwa podatkowego, czy stronie społecznej, która przed tą deregulacją przestrzega. Argumentem strony rządowej dla deregulacji jest zwiekszenie miejsc pracy na rynku oraz zmniejszenie cen usług doradczych. Niestety nie przedstawiono zadnych wyliczeń o ile moga zmniejszyc się i tak niskie ceny i ile przybedzie miejsc pracy. Widać, ze w argumentacji tej powiało populizmem. Dla deregulowania wszystkiego co się da nie zawsze znajdzie się prawidłowa argumentacja. A tu wręcz przeciwnie zdaniem przedsiębiorców i doradców podatkowych strona rządowa nie rozumie idei regulowanego doradztwa podatkowego. W przeszłości argumentem dla powstania zawodu doradcy podatkowego była z jednej strony potrzeba profesjonalnej pomocy podatnikom z uwagi na skomplikowane prawo podatkowe a z drugiej strony dbałość o poprawne rozliczenia podatników, którym w tym mogą pomóc profesjonaliści. W czasie, gdy ściągalność podatków maleje strona rządowa powinna dbać o to, aby podatnicy rozliczali swoje podatki zgodnie z prawem a w tym przeciez najlepiej mogą im pomóc doradcy podatkowi. Drugim bublem deregulacyjnym jest likwidacja certyfikatu ksiegowego. Po wejściu ustawy w zycie usługowym prowadzeniem ksiąg rachunkowych będzie mógł zajmować się każdy, kto zgłosi taką działalność jako działalność gospodarczą. Nie będzie tu istotne wykształcenie czy praktyka. Każdy, kto zapragnie być księgowym może zrobic to, ot tak od ręki. Obecnie ten kto chce usługowo prowadzić księgi rachunkowe musi albo zdać państwowy egzamin, albo ukończyć studia kierunkowe w rachunkowości i wykazać się kilkuletnim doświadczeniem. Ciekawe co powie strona rządowa tym przedsiębiorcom, którzy na podstawie opublikowanego żle sporządzonego sprawozdania finansowego (wszystkie sprawozdania podlegaja publikacji) podejmą błędną decyzję, która doprowadzi do nieodwracalnych strat. Postępowanie strony rządowej w tych dwóch przypadkach jest niezrozumiałe, gdzie zamiast dbać o biezpieczeństwo przedsiebiorców i budzetu państwa funduje nam istną "partyzantkę". A gdzie nie wiadomo o co chodzi, chodzi o ...
|
Miało być tylko o sprawach zawodowych, ale się nie da.
Ta sprawa łączy się poniekąd ze sprawami zawodowymi, ale nie wprost. Pierwsze oblicze demokracji jakie udało się niedawno zaobserwować dotyczyło referendum warszawskiego. Tu czystym przejawem zachowania "demokratycznego" było zachęcanie wyborców do nieuczestniczenia w referendum. A później bedziemy narzekać, że ludzie nie chodzą na wybory. Drugim przejawem dziwnie rozumianej demokracji były wybory delegatów na Zjazd Krajowy w Oddziale Mazowieckim Krajowej Izby Doradców Podatkowych. Ta koszula blizsza ciału więc napiszę o tym wydarzeniu kilka zdań więcej niż o referendum warszawskim. Wybory, a raczej farsa, która miała udawać wybory odsłoniła oblicze dużych korporacji, które postanowiły zawłaszczyć sobie reprezentację mazowsza na krajowym zjeździe. Na z góry ustaloną listę kandydatów zagłosowali ściągnięci (mam nadzieję ze nie pod presją dyscyplinarną) młodzi pracownicy tzw. "wielkiej czwórki". Ludzie ci pojawili się jedynie w trakcie rejestracji rano (została ona specjalnie dla nich wcześniej rozpoczęta) i w czasie samego głosowania. Pozostałą część wyborów grupy tej nie było na sali. Ot taka maszynka do głosowania. Dziwię sie tylko tym młodym ludziom, że nie rozumieją, ze wybory są tajne i nikt nie wie jak głosowali. Skoro tak postępują w wyborach może ważnych dla Izby Doradców Podatkowych z mazowsza, ale mniej ważnych dla innych ludzi, to co będzie z ich wyborami powszechnymi. No ale tam najczęściej nie idą, bo nikt nie karze i po co się trudzić.
|
|
|
|
|